czwartek, 3 stycznia 2013

Fanfic F1 - Rozdział 1

Przedstawiam wam mój ff o Formule 1.


Zapraszam do czytania!


Wyszłam z lotniska w Melbourne. Wzrokiem szukałam mojego wujka. Od śmierci rodziców opekował się mną, co wiązało się z prawie całorocznymi wyjazdami. Wreszcie go znalazłam.
- Ines, gdzie ty chodzisz? Jeszce się porwą. - wujek jak zwykle bardzo się o mnie martwił - Chodź, jedziemy do hotelu.
Było już grubo po 22. Jutro ludzie będą odwiedzać boksy. Odrazu po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Obudziłam się o 13. Podróże samolotami zawsze mnie tak męczą. Zjedliśmy z wujkiem obiad i pojechaliśmy na tor. 'Nasi' kierowcy już tam byli. Nie tylko oni, bo wszystkie zespoły kszątały się wokół boksów. W oddali zauważyłam mojego przyjaciela - Fernando Alonso.
- Cześć Nando!
- Ines, dawno się nie widzieliśmy. - przytulił mnie
- Przywitałeś się już ze wszystkimi?
- Jeszcze nie i już chyba się nie przywitam, bo widzisz jak teraz patrzą. Zazdrośnicy jedni! - zaczął się śmiać. Po chwili przyszedł do nas Massa.
- Cześć Ines! - przywitaliśmy się. Razem z Alonso był jednym z niewielu, który nie wzdychał na mój widok. W pełni zajęliśmy się rozmową. Zauważyłam zbliżającego się Vettela.
- Ines, słońce, witaj. - powiedział i odciągnął mnie od znajomych - Dlaczego zadajesz się z NIMI. - spojrzał z niesmakiem na kierowców Ferrari.
- A co ci do tego?! Puszczaj!
- To idź do niego! Ale pamiętaj, że jedno mistrzostwo jest nieporównywalne z trzema! Pamiętaj kochanie.
Wróciłam do przyjaciół.
- Musisz mu utrzeć nosa w tym sezonie!
- Ines, mogłabyś mówić po angielsku? - spytał się Felipe
- Nie ma sprawy.
- Nie chodzi o to, że nie rozumiem. Poprostu...
- Feli, nie ma sprawy.
- Ines! - usłyszałam wujka. Pobiegłam w jego kierunku.
- Nie chodzi mi o to, że zawodowo nie lubię Alonso i Massy, ale mogłabyś spędzać czas z Pedro i w zespole.
- Przecież jestem na każdym wyścigu w HRT! - podniósł jedną brew - No dobra, na co piątym, ale mnie zapraszają.
- Pora nauczyć się odmawiać,
- Wujku! - powiedziałam błagalnym głosem
- Panie Perez! - po swojej lewej stronie usłyszałam Sebastiana.
- Nie, słowo się rzekło.
- Mark, chodź!
- Co się stało?
- Czekajcie chwilę, pogadam z wujkiem. - uśmiechnęłam się uwodzicielsko do Vettela. Kochałam go tak wkręcać. Odeszliśmy z wujkiem na 5 metrów.
- Wujku, mogę rozregulować pracę w Infiniti podczas wyścigu. Mamy szansę się wybić.
Wujek spojrzał na mnie z dużymi oczami.
- Ten spryt to masz po mnie, lisie. Zgoda! - ostatnie zdanie krzyknął głośniej, żeby Niemiec i Australijczyk usłyszeli. Rzuciłam się na szyję Markowi. Chyba tego nie przewidział i runął ze mną na ziemię. Wszyscy przechodzący stanęli.
- Ooooooo! - roznosiło się po pitstopie. Wstaliśmy i otrzepaliśmy się.
- Przepraszam. - spuściłam wzrok
- Nic się nie...Ałć! - złapał się za plecy.
- Zaciśniesz zęby i pojedziesz. - powiedział Vettel
- Chodź, rozmasuję ci. - posłałam Sebastianowi piorunujące spojrzenie, pomogłam Markowi dostać się do swojego garażu i położyc się na jakiejś dużej sofie. Usiadłam obok i zaczęłam masować.
- Nie krępuj się, wygodniej ci będzie jak na mnie usiądziesz. - tak zrobiła. Rzeczywiście było lepiej. W całym teamie zamarła praca. Do Webbera podszedł jakiś facet i powiedział mu coś na ucho.
- Ines jest o wiele lepsza. - odpowiedział kierowca
- Chyba wiem dlaczego tak sądzisz. - mruknął przyglądając się nam. Po 20 minutach skończyłam.
- In, jesteś cudotwórcą!
- Dzięki, wiesz, że nikt tak do mnie nigdy nie mówił?
- Serio?
Poczułam, że ktoś stuka mnie delikatnie w ramię.
- Przepraszam, - powiedział jakiś mechanik - mogłabyś nam też zrobić masaż?
- Nam? - wychyliłam się. za nim stał calutki zespół. Zanim zdąrzyłam wybuchnąć śmiechem, za rękę złapał mnie Alonso.
- Przepraszam panów, ale porywam masażystkę do Ferrari. - uśmiechnął się triumfalnie i pociągnął mnie.
- Ines, czekaj! Pozwól mi podziękować! - krzyknął Webber wybiegając z garażu. Odwróciłam się, a on mnie pocałował.
- Ines Julia Perez! - krzyknął wujek, który wyszedł akurat z boksu HRT.

~.~

Mam nadzieję, że fajne. Nawet dużo tego. Dziękuję za przeczytanie i proszę o krytykę*.

*Odpuście mi literówki, bo podejrzewam się o lekką dyleksję.

1 komentarz: